Zimowa wędrówka na Lubań i widoki na Tatry, których nie było

Z doświadczenia wiemy, że są pewne dni kiedy wyjazd do Zakopanego to nie jest dobry pomysł. Okres świąteczno-noworoczny to czas kiedy do zimowej stolicy Polski wybiera się coraz więcej osób. Aby uniknąć panikujących tłumów nad Morskim Okiem czy na dworcu w Zakopanem (a różne dziwne rzeczy działy się tam w tym roku) Tatry postanowiliśmy oglądać z daleka. W praktyce wyszło trochę inaczej, ale to już inna historia.



ZIMOWA WĘDRÓWKA NA LUBAŃ I WIDOKI NA TATRY, KTÓRYCH NIE BYŁO


To był nasz drugi wyjazd w Gorce. Pierwszy raz byliśmy tu trochę ponad 4 lata temu jesienią i wiemy, że widoki na Tatry i Beskidy są tu całkiem klawe, więc szykowaliśmy się do tego wyjazdu z nadzieją na sporą porcję białych krajobrazów uwiecznionych na zdjęciach. Z różnych powodów zdecydowaliśmy się tylko na trzydniowy wyjazd, a za bazę noclegową wybraliśmy Niedzicę – tak, to jest ta miejscowość ze słynnym zamkiem nad Zalewem Czorsztyńskim.

Z Łodzi wyjechaliśmy bardzo wcześnie, dzięki czemu na miejscu byliśmy około 9 rano co znaczyło, że prawie cały dzień przed nami. Szczególnie zimą jest to dość istotne ze względu na krótki dzień.





Naszą wędrówkę na Lubań zaczęliśmy na Przełęczy Snozka. Znajduje się tam całkiem spory parking przy drodze, z którego Tatry prezentują się bardzo okazale. Te widoki tylko rozbudziły nasze apetyty, dlatego aparaty poszły w ruch zanim jeszcze ruszyliśmy na szlak. Widoczność może nie była idealna, ale z każdą godziną miało być lepiej, dużo lepiej, więc ochoczo zebraliśmy się do drogi.







Od południowej strony Gorców na Lubań można dojść trzema wariantami. Czerwonym szlakiem z Krościenka nad Dunajcem, zielonym – z Grywałdu i Niebieskim, właśnie z Przełęczy Snozka. 

Ruszamy więc niebieskim szlakiem i zanim orientujemy się, że zboczyliśmy trochę ze szlaku znajdujemy się na górze Czorsztyńskiego Ośrodka Narciarskiego. Ponieważ lenistwo i wrodzona niechęć do zawracania ze szlaku wygrywają schodzimy zboczem do odpowiedniej drogi. Taka rozgrzewka przed właściwą  wędrówką daje nam nie tylko niezły rozruch zastanych kości po pięciogodzinnej podróży autem, ale i co niektórym przemoczone buty na starcie :-P

Zima w tym roku specjalnie nie rozpieszcza, więc na szlaku mieliśmy różne przygody. Kąpiele błotne, przeskakiwanie kałuży, spacer po lodzie, a także całkiem zgrabna wywrotka. Ze względu na te wszystkie darmowe atrakcje i przecieranie nowych szlaków do bazy namiotowej pod Lubaniem docieramy z lekkim opóźnieniem. Szlak wiedzie praktycznie cały czas przez las i nie rozpieszcza specjalnie żadnymi widokami.


Docieramy wreszcie na Lubań i wchodzimy na wieżę widokową, która powstała w 2015 roku. Pokonujemy z niecierpliwością schodek za schodkiem, a trzeba przyznać, że jest ich sporo. Raczej przewidujemy co się zaraz stanie, ale może nie do końca w to wierzymy, przecież to nie może być prawda. Chyba dla lepszego wrażenie specjalnie nie patrzymy na boki, żeby na górze było to wielkie, wyczekiwane wow! Taterki Wysokie, Babia Góra, a może i Mała Fatra! A jednak! Jesteśmy na samym szczycie i widzimy je! Tak, dokładnie wszędzie. Gdzie nie spojrzymy to rozpościerają się dookoła.. chmury. Tu gdzie powinno widać Tatry są chmury, Babia Góry – Chmury, Mała Fatra – wolny żart! No trudno, tak też czasami bywa.











Żałujemy bardzo, bo wiemy, że z tego miejsca panoramy są fenomenalne. Silny wiatr dosyć szybko sprawia, że ruszamy w drogę powrotną. A prawie na sam koniec naszym oczom z daleka ukazuje się zachód słońca nad Tatrami.




Ten szlak to super propozycja na zimowe miesiące. Nie jest trudny i żeby go przejść potrzeba maksymalnie dwie godziny. No i te widoki. Nam nie było dane ich doświadczyć, ale musicie uwierzyć na słowo. Są kosmiczne. Z naszej strony obiecujemy wszem i wobec, żę wrócimy na wieżę w Lubaniu i pokażemy wam, że dlaczego się tam wybrać!



13 komentarze:

  1. Przyznam szczerze, że ilekroć jestem w Tatrach zawsze spoglądam w stronę "tych niższych górek" i zadaję sobie pytanie: ciekawe jak tam jest. Jakoś nigdy do tej pory nie skusiłem się zatrzymać wcześniej i zapuścić w tamte rejony, zawsze tylko Tatry i Tatry... najwidoczniej nie mogę się im oprzeć. ;)

    Pozdrawiam,
    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znamy to uczucie ;) I tak najczęściej jeździmy w Tatry, ale staramy się też zaglądać w inne rejony. I wiesz co? Czasem dobrze spojrzeć na Tatry z daleka, nie dość, że piękne widoki to ludzi duuuużo mniej ;)

      Usuń
  2. Przepiękne zdjęcia. Co dokładnie działo się w Zakopcu w okresie świątecznym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dużym skrócie niektórych znów zaskoczył zmrok nad Morskim Okiem, zapomnieli, że po 16 robi się ciemno i nie chcieli zejść pieszo do parkingu.

      Usuń
  3. Ja chciałam spędzić Sylwestra na Turbaczu, niestety w ostatnim momencie nastąpiła zmiana planów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękne te nasze polskie góry :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, taki urok gór - raz pogoda jest cudowna i widać wszystko, nawet odległe o 100 km (albo i więcej), a innym razem ma się pecha i ledwo widzi się czubek własnego nosa. Oby kolejna wycieczka była bardziej udana widokowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, przynajmniej będzie powód, żeby wrócić :)

      Usuń
  6. Jeszcze nie miałem okazji kręcić po tym paśmie Gorców, ale zawitam na pewno! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto! :) my na pewno tam wrócimy z nadzieją na lepsze widoki :)

      Usuń
  7. Na Lubaniu byłem w lipcu 2016 prze okazji przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego. Do tej poru wspominam piękne widoki oraz niesamowity wschód słońca. Miałem okazję spać w bazie namiotowej, która jest czynna na nim w okresie wakacji, co stanowiło dodatkową przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gorce w ogóle są czasami trochę niedoceniane. Bo jak już ktoś się wybiera w gór i ma do wyboru Tatry lub Gorce, to zwykle wybierze te pierwsze. A te drugie, no cóż...są naprawdę świetne, m.in. dlatego, że oferują wspaniałe widoki na Tatry właśnie. A też potrafią dać w kość ;) Ja w Gorcach spędziłam jednego z bardziej hardcorowych Sylwestrów w życiu. Trekking zaczęliśmy o godz. 12 31 grudnia, a skończyliśmy o 7 rano 1 stycznia. Cały czas wędrowaliśmy przez ośnieżone pasmo Gorców. Plany był inny, ale że się zgubiliśmy i zagięliśmy czasoprzestrzeń, to nasze świętowanie nowego roku wyglądało ciut inaczej niż w naszych zamierzeniach. Ale za to jest co wspominać ;)

    OdpowiedzUsuń

 

INSTAGRAM