Spontaniczny Zawrat

Wychodząc tego dnia na szlak nawet przez myśl nam nie przeszło, że będziemy na Przełęczy Zawrat.. Bo początkowo plan był inny i chociaż nigdy wcześniej nie zmienialiśmy swoich planów, tym razem było inaczej. Bo skoro mamy dużo czasu, pogoda nam dopisuje to czemu nie?



Naszym celem tego dnia było schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Początkowo chcieliśmy przejść przez Szpiglasową Do Morskiego Oka, ale.. trochę przeraziły nas dzikie tłumy ciągnące nad Morskie Oko bardzo wczesnym rankiem. Poza tym byłaby to już trzecia nasza wizyta w tym roku w tym miejscu.. 

Szlak do Doliny Pięciu Stawów prowadzi przez Dolinę Roztoki. Tuż za Wodogrzmotami Mickiewicza skręcamy w prawo, kamienną ścieżką, która początkowo prowadzi stromo w górę. Po krótkiej przerwie w Nowej Roztoce na herbatę i czekoladę ruszamy dalej. 














Czarnym odbijamy do schroniska i tym samym zrezygnowaliśmy z możliwości podziwiania z bliska największego polskiego wodospadu Siklawa, przez Piotrka nazywanego "Siklawicą". W zamian za to czeka nas ostre podejście pod górę kamiennymi schodami. Widać już kolejkę towarową, którą dostarczane są artykuły do schroniska, a to oznacza, że jesteśmy blisko celu. Przerwy na odpoczynek można połączyć z podziwianiem malowniczych widoków ;) 




















Dolina Pięciu Stawów Polskich to najbardziej rozległa polska, wysokogórska dolina. Trzeba dodać, że jest również bardzo urokliwa. Przedni, Mały, Czarny, Wielki i Zadni Staw wspaniale prezentują się na tle górskich szczytów. Wole Oko jest jeziorem okresowymi i znacznie mniejszym od pozostałych, dlatego nazwa uwzględnia pięć największych jezior. Ich łączna powierzchnia to 61 ha. W najwyżej położonym schronisku w Polsce - 1670 m npm - zajadamy się pyszną szarlotką (wybaczcie, ale tak genialnie pachniała i wyglądała taaak apetycznie, że nie zdążyliśmy zrobić zdjęcia ;)) Tutaj także podjęliśmy decyzję, że wracamy przez Krzyżne.. 










Zanim jednak doszliśmy do rozwidlenia szlaków nie mogliśmy napatrzeć się na te genialne widoki. Mijamy drewnianą chatkę nad Małym Stawem, która w przeszłości pełniła rolę schroniska i pięknie prezentuje się na tle Koziego Wierchu. W międzyczasie zdążyliśmy też zmienić zdanie - wracamy przez Zawrat ;) 




























Szlak na Zawrat z Doliny Pięciu Stawów jest podobno tym najłatwiejszym. Piszemy podobno, bo nie mieliśmy jeszcze okazji przekonać się o tym na własnych nogach ;) Ale fakt jest faktem, całkiem przyjemnie i bezpiecznie idzie się ułożona kamienną ścieżką, nie ma na szlaku żadnych utrudnień. W chwilach odpoczynku można rozkoszować się imponującymi widokami. Po drodze mijamy bardzo dużo turystów idących od Świnicy. 














Niestety po okpło czterdziestu minutach drogi od schroniska opuszczamy Dolinę Pięciu Stawów i wspinamy się zboczem Koziego Wierchu. Im wyżej wchodzimy tym zaczyna mocniej wiać wiatr i nakładamy na siebie kolejne warstwy ubrań :) Znikają też przepiękne krajobrazy co jak skwitował Piotrek oznacza, że zbliżamy się do wymarzonych 2 tyś :)







W końcu docieramy do Przełęczy Zawrat. Jest to jedna z najbardziej popularnych przełęczy w Tatrach. O dziwo spotkaliśmy tam bardzo dużo turystów w każdym wieku. Chwila odpoczynku, napawanie się widokami, sesje zdjęciowe za nami :)
















W końcu przyszedł czas na decyzję którędy schodzimy :) Mogliśmy zejść przez Świnicę Doliny Gąsienicowej albo przez Kozią Dolinkę do Murowańca. Ponieważ była 14 wybraliśmy krótszą trasę, ale troszkę trudniejszą.  Niebieski szlak prowadzi stromo w dół cały czas wspierany łańcuchami. Nie jest to może łatwe zejście, ale dzięki dobremu obuwiu, rozwadze i skupieniu przeszliśmy go bez problemów. Ponieważ jest to szlak dwukierunkowy należy uważać szczególnie podczas mijanek z turystami z naprzeciwka. Czasami trzeba też uzbroić się w cierpliwość, bo zdecydowanie lepiej zatrzymać się w bezpiecznym miejscu raz na dłużej i przepuścić ludzi niż robić postoje co parę metrów i stwarzać zagrożenie w wąskich przejściach.







Schodząc Piotrek stanął na wysokość zadania i to on tym razem grał skrzypce pierwszego fotografa, bo Sylwia była mocno skupiona gdzie stawiać kroki ;) Każde z nas musiało znaleźć swoje tempo schodzenia i poganianie przez turystów było trochę wkurzające, no ale cóż... :) Po niecałej godzince docieramy do Koziej Dolinki i tu już bez łańcuchów schodzimy do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Widok Stawu od tej strony robi niesamowite wrażenie :) Niby parę miesięcy wcześniej byliśmy nad tym stawem z Kasią i Łukaszem (o czym możecie przeczytać tu) ale od strony Orlej Perci wygląda jakby zupełnie inaczej. Idąc cały czas niebieskim szlakiem i od Czarnego Stawu do Murowańca co chwile spoglądamy za siebie z dumą.




























W końcu! Udało się! Trochę przez przypadek, trochę z zaskoczenia, ale byliśmy tam. Namiastka wymarzonej Orlej Perci została zdobyta. I tak jak przypuszczaliśmy chcemy więcej, dużo więcej. Chcemy ją całą zdobyć. Miejmy nadzieję, że nam się to wkrótce uda!




0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

INSTAGRAM