Nawet krótki weekend można dobrze wykorzystać, czytaj: jechać w góry :D
Po nocnej eskapadzie pociągiem nad ranem udało nam się dotrzeć do Bielska, skąd busem pojechaliśmy do Szczyrku. Pogoda nas nie rozpieszczała, dosyć często padało, chociaż było w miarę ciepło, mgła towarzyszyła nam każdego dnia także o jakichkolwiek widokach mogliśmy zapomnieć. Jest to oczywiście powód, dla którego warto tam wrócić i nadrobić to, czego nie widzieliśmy ;)
DZIEŃ PIERWSZY
Cel: Skrzyczne (1257 m n.p.m.) najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Z centrum wyruszyliśmy zielonym szlakiem, przez połowę drogi szło się bardzo przyjemnie dopóki nie spotkała nas straszna ulewa. Niezły sprawdzian dla naszych kurtek, które nas nie zawiodły! Po ponad godzinnym spacerze w deszczu doszliśmy do schroniska. Jest to jedyny obiekt w polskich górach, który jest w rękach tej samej rodziny od ponad 50 lat.
Kolejnymi punktami deszczowej wycieczki były: Małe Skrzyczne (1211 m n.p.m.), Malinowska Skała (1152 m n.p.m.) i Przełęcz Malinowska (1013 m n.p.m.)
Po całym dniu nie ma nic lepszego niż żurek w chlebie i zupa czosnkowa z grzankami!
Tak to już jest z tą pogodą. Raz się trafi, a innym razem nie... Życzę, aby przy następnych odwiedzinach widoki były zdecydowanie lepsze :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo na szczęście jednorazowy wybryk pogodowy podczas naszych górskich wędrówek ;) Również życzymy pogodnych dni nie tylko na górskim szlaku :) Pozdrawiamy!
UsuńPogoda to czasem uparta bestia i chowa swoje słoneczne i jakże pożądane oblicze. Grunt, że nie zawsze jest takie mleko. :)
OdpowiedzUsuń